|
Merkaba i zwiedzanie Egiptu
Termin: 20-27 listopada 2009
|
.
W listopadzie po raz kolejny miałam przyjemność uczestniczyć w wyjeździe do Egiptu organizowanym przez Agnieszkę i Mohameda. Z ogromną radością wróciłam do miejsc, które poznałam w maju. Zwykle staram się nie odwiedzać tych samych miejsc w tak nieodległym czasie, ale byłam pod ogromnym wrażeniem spotkania z Tomem, Shirlie i mistyką Egiptu. Czułam też pewien niedosyt czasu na spokojne bycie z pięknem odwiedzanych przez nas miejsc. Zdaję sobie sprawę, że w ciągu jednodniowych wycieczek do Kairu i Luksoru czas, którym dysponuje grupa, jest ograniczony, a w naszym programie jest także prywatne zwiedzanie Wielkiej Piramidy Cheopsa.
Z wielką radością powróciłam do hotelu Calimera, jego ogrodu pełnego kolorów i śpiewających w nim ptaków, do oglądania wschodów słońca na plaży. Pierwsze dni naszego pobytu przeznaczone były na warsztat Merkaby. Tym razem w naszej grupie było kilku Polaków, którzy przyjechali z Włoch, Niemiec, Irlandii, Stanów, a nawet Australii. Dało to fantastyczny impuls do wymiany doświadczeń i wielu ciekawych wieczornych rozmów.
Drugiego dnia pobytu odbyliśmy wycieczkę na pustynię. Poza typowymi atrakcjami dla turystów, np. przejażdżka na wielbłądzie, jazda quadami czy pokaz tańca, mieliśmy możliwość medytacji na pustyni i połączenia się z energiami Ziemi, skał i żywiołów.
Wyjazd do Luxoru też nie był taki sam jak poprzednio. Tom i Shirlie poprowadzili medytacje w jednym z grobowców, który został na krótki czas udostępniony dla naszej grupy dzięki finansowemu wsparciu dla strażników. Dla mnie jednak magiczną chwilą była medytacja w kaplicy Hathor w świątyni grobowej Hatszepsut w Deir el Bahari, gdzie medytacja prowadzona przez Toma, śpiew Shirlie i dźwięki wydawane przez nas zabrzmiały we mnie wspaniałą wibracją. Myślę, że każdy na swój sposób poczuł głęboko ten moment. Chwilę przyjemności zapewnił krótki rejs po Nilu do miejsca, gdzie czekał na nas obiad. Ciekawe, czy inni też zauważyli to co ja, że jeden ze stateczków nazywał się „Queen Joy” – Królowa Radości. Dla mnie było to dodatkowe potwierdzenie ze świata zewnętrznego tego, o czym mówił wcześniej Tom, że radość i wdzięczność mają najsilniejszą wibrację.
Po obiedzie pojechaliśmy do Karnaku, jednego z największych kompleksów świątynnych na świecie położonego na linii geomantycznej wychodzącej z Piramidy Cheopsa. Po zwiedzaniu z przewodniczką, podziwianiu wielkiej sali hypostelowej usiedliśmy na uboczu na krótką medytację. Podziwialiśmy zachód słońca łącząc się z potężną energią tego miejsca. Mieliśmy też czas na kilkukrotne krążenie słynnego skarabeusza, który pomaga spełniać marzenia. Gdy opuszczaliśmy świątynię zapadał już zmierzch. W półmroku jej wielkie pylony wyglądały tajemniczo i groźnie budziły respekt dla tego miejsca. Można sobie wyobrazić, jakie ogromne wrażenie na starożytnych Egipcjanach musiał wywierać ten widok.
Kolejnym punktem dnia, a właściwie już wieczoru, była wizyta w świątyni Luksorskiej, jednym z najważniejszych zabytków wschodniego brzegu Teb. Po raz pierwszy miałam okazję zobaczenia egipskiej świątyni w pięknej nocnej iluminacji. Oglądałam ją z zachwytem czując bardzo silne wibracje tego miejsca. Nie na próżno starożytni uważali tę świątynię za miejsce uzdrawiania. Trudno mi było rozstać się z tym miejscem, krótko pomedytowałam wyrażając swoją wdzięczność za to, że mogłam przyjechać, zobaczyć je i poczuć.
Następny dzień naszego pobytu w hotelu Calimera przeznaczony był na warsztat Merkaby. Tom rozmawiał z nami też o planowanym na jutrzejszy dzień zwiedzaniu Wielkiej Piramidy. Dla mnie ważne było przygotowanie intencji i pozbycie się oczekiwań związanych z pobytem w komorach. Kilka osób z naszej grupy było w maju na medytacji w piramidzie, mieliśmy swoje doświadczenia, znaliśmy też doświadczenia uczestników poprzedniego wyjazdu. Ta uwaga Toma była dla nas ogromnie ważna, bo otworzyła umysł na to co przyjdzie, a nie na to, co przeżyli inni.
Dzień spędzony w Kairze był intensywny we wrażenia. Stary Kair z kościołami koptyjskimi posiadającymi niewiarygodny urok i klimat. W Wiszącym Kościele mieliśmy okazję zobaczyć, jak wygląda nabożeństwo koptyjskie. Podobno trwa aż trzy godziny. Widziałam, jak nasza grupa wychodziła z kościoła z ociąganiem, tak dobrze się czuła się w tym miejscu. Muzeum Egipskie ze swoimi skarbami, maską Tutenchamona, od której nie można oderwać oczu. Przejażdżka po Nilu na obiad na eleganckim statku. Giza ze swoimi piramidami i Sfinksem. Miłą niespodzianką była dla nas wiadomość, że za dodatkową opłatą - ach ten bakszysz – nasza grupa może przeprowadzić medytację między łapami Sfinksa. Po krótkiej sesji fotograficznej na punkcie widokowym udaliśmy się do wnętrza Piramidy Cheopsa. Tym razem bez trudu, nie licząc chodzenia prawie na czworaka, i dość szybko, pokonałam korytarze wstępujące i zstępujące. W każdej z komnat Tom i Shirlie poprowadzili głębokie medytacje oczyszczające i równoważące nasz aspekt męski i żeński. Idąc z grupą w kierunku Sfinksa, nie dowierzałam, że za kilka chwil będę mogła dotknąć jednego z najbardziej tajemniczych posągów na świecie. W medytacji każdy z nas miał zadać Sfinksowi pytanie i odczytać lub odczuć odpowiedź. A potem była chwila na obejście jego dookoła i wsłuchanie się w dźwięk wydobywający się z jego wnętrza. Gdy na zakończenie stanęłam ponownie u stóp lwa i spojrzałam do góry, jego głowa odcinała się lekko od ciemno-grafitowego nieba. Niezapomniany i bajkowy obraz.
Ostatni dzień pobytu przeznaczono na odpoczynek. Chętni wzięli udział w wycieczce łodzią ze szklanym dnem podziwiając rafy i kolorowe ryby. Shirlie poprowadziła wspaniałą medytację, podczas której wyraziliśmy szacunek dla wszystkich istot zamieszkujących świat podwodny.
Nadal mam w pamięci majestat miejsc, które odwiedziłam. Jestem zafascynowana wiedzą starożytnych Egipcjan i przekazem zawartym w Piramidzie Cheopsa. Pochłaniam teraz książki o Egipcie i piramidach, szukam informacji w internecie. Czuję wdzięczność, że mogłam spędzić ten tydzień z Shirlie, Tomem, Agnieszką, Mohamedem i tak sympatyczną grupą. Dziękuję.
Bożena |