|
warsztat Misja Życiowa, medytacje w Cheopsie, Sfinksie, zwiedzanie Kairu, Gizy, Aleksandrii, Luksoru
Termin: 8-16 listopada 2012 w Egipcie
.
|
Misja Życiowa po spotkaniu z faraonami:)
Egipt w czasie listopadowej jesieni brzmi zachęcająco niemal dla każdego. Cudownie jest wypoczywać w słońcu, które daje ciału witaminę D, umysłowi odpoczynek, a duszy radość. Mało kto myśli jednak o tym, by w egipskiej rzeczywistości pracować - ciężko pracować nad sobą. A zatem do boju o znalezienie misji życiowej ruszyli tylko ci, którzy po prostu i zwyczajnie mieli to zrobić w tym określonym czasie i pod przewodnictwem odpowiednich osób.
Spotkaliśmy się w czwartkową noc 8 listopada na lotnisku Okęcie jako grupa nieznanych sobie osób. Po zaledwie tygodniu spędzonym razem, żegnaliśmy się jak przyjaciele. Były łzy, drżenia serca, śmiech... Były emocje...
Czego się dowiedzieliśmy o sobie w trakcie tego tygodnia? Cóż, za współtowarzyszy wyprawy wypowiedzieć się nie mogę. Pragnę jednak podzielić się moimi odczuciami.
To, że czytasz ten tekst, Drogi Czytelniku, jest ściśle związane z moim udziałem w warsztacie Toma de Winter "Misja Życiowa". Jest on potwierdzeniem na to, że warsztat obudził we mnie na nowo od dawna śpiąca kreatywność. Ostatni raz bowiem układam w ten sposób literki w słowa ponad 10 lat temu w liceum. O kreatywności Tom mówił nam wiele. Ona jest wołaniem naszego serca, jego wielką potrzebą. Dziwne, że większość z nas rzadko się w tą potrzebę wsłuchuje. Z reszta nie tylko w tą. Często bowiem w ogóle zapominamy o tym, by odczuwać świadomie co nam w duszy i ciele gra. Zaganiani i przygnieceni sprawami świata zewnętrznego nie doświadczamy w pełni tego, co dzieje się w nas samych, nie zaglądamy do środka. Zastanawiające jest dla mnie to jak wiele razy czułam motylki w brzuchu. Nigdy jednak nie zwracałam na nie większej uwagi. Nie mówiąc o nadawaniu im jakiejś szczególnej ważności. A tu proszę, po warsztacie wiem, jak ważne są te motylki dla mojego rozwoju i kroczenia właściwą ścieżką. Od dziś zatem obiecuję sobie samej uważnie obserwować i świadomie czuć znaki i sygnały wysyłane przez moje ciało. Dzięki temu z pewnością poczuję większą z nim jedność.
Na warsztacie nie tylko o motylkach i kreacji była mowa. Ograniczenia, oczekiwania, przekonania, energia żeńska i męska w nas, znalezienie życiowej misji i wiele, wiele innych zagadnień mistrzowsko omówionych i przepracowanych z nami przez Toma. Dwa dni pracy na warsztacie, a efekty jak po tygodniu innego szkolenia.
No i wreszcie medytacje... Piramida Cheopsa, Sfinks... Niesamowite wizje, cudowne obrazy, wspaniałe odczucia. Tego nie da się ubrać w słowa. To trzeba przeżyć. Wiem, że wspomnienia z tych medytacji w każdym z uczestników zostaną na długo. Nie tyle w pamięci, co w sercu. Ja do tych wspomnień dokładam sobie wisienkę na torcie w postaci symbolicznego otwierania bramy prowadzącej do Sfinksa. Przygotowana byłam na to, że Tom dokona otwarcia bramy. Dlatego też ciarki pojawiły się na moim ciele, kiedy Mohamed (nasz egipski organizator) zapytał czy chcę czynić honory. Dla mnie to tak jakby otwierać nowy rozdział w życiu. Bez otwarcia owej bramy wkroczenia na nową drogę też bym dokonała, ale symbolika tego wydarzenia jest dla mnie bardzo ważna. Od teraz mam udokumentowany na zdjęciu start nowego życia. Dziękuję Mohamed za cudowne przeżycie:)
Wyjazd organizowany przez Agnieszkę Jurko, to nie tylko warsztaty, to także niezapomniane wrażenia ze zwiedzania Kairu, Aleksandrii czy Luksoru. Sonia, nasza cudna przewodniczka, opowiedziała nam wiele historii. Dzięki niej, wiemy dużo więcej na temat Egiptu z czasów faraonów oraz tego współczesnego. Na długo zostaną w nas wspomnienia z wizyty na bananowej wyspie, przejazdu dorożkami czy podróży egipskim pociągiem. Wszystkie bezcenne.
Nie wypada mi pominąć spotkania z Adelem, egipskim uzdrowicielem, do którego trafiliśmy w Luksorze. O cieple i otwartych sercach Egipcjan mogliśmy się przekonać już wcześniej, a jednak większość z nas była pozytywnie zaskoczona osobą Adela. Ten uśmiechnięty od ucha do ucha "znawca olejków i przypraw" jest osobą obdarzoną niezwykłym darem. Na dodatek emanującą dobrocią i miłością. Spotkanie z nim było wspaniałym doświadczeniem. Na tyle ważnym dla mnie, że już planuję powrót do Luksoru i kolejną wizytę u niego. Czas wakacji minął. Wróciliśmy do rzeczywistości. Nie jest to jednak ta sama rzeczywistość, z której wyjeżdżaliśmy. Nic już bowiem nie jest takie samo jak przed wyjazdem do Egiptu. Każdy z nas zmienił się podczas tej wyprawy. Poprzez swoją zmianę zmieniamy otaczający nas świat. Dziękuję, Agnieszko, za to, co robisz:) To dzięki Tobie mieliśmy okazję się poznać i przeżyć ten magiczny czas.
Weronika
|